W węgierskiej produkcji Hajdu Szabolcsa, eklektyczna konwencja nie niesie ze sobą żadnych dodatkowych sensów. Niczego nie określa, do niczego nie odsyła, nic nie znaczy.
Rumunka Mona z fikuśnym kokiem na głowie przypomina sobie smutny los prostytutki, który stał się jej udziałem w Londynie. Opowiada o nim pracownikowi opieki społecznej, gdyż chce odzyskać swoją najdroższą córeczkę. Jej rozbuchana wyobraźnia nie zna granic: w wyśnionym domu uciech, gdzie zamieszkać mogłaby zarówno para kochanków z "Moulin Rouge", jak i Liliana Cavani ze swoim "Nocnym portierem" (lub jak kto woli, Lady Gaga z "Alejandrem"), azyl znajdują samotni i strapieni intelektualiści. Burdel spełnia ich najskrytsze marzenia, pozwala zanurzyć się w świecie fantazji – w wolnych chwilach damy lekkich obyczajów odgrywają zainscenizowane fragmenty literackiej klasyki.
Cyrk na kółkach, koncert na tysiąc głosów. Joanna Dark, Dorian Gray, Lolita i Desdemona; Fellini, Almodóvar, Cronenberg, Lynch. Zdeprawowani londyńczycy z wyższych sfer i niepokorne prostytutki z tytułowego burdelu – Bibliotheque Pascal. Sny, odloty, konfabulacje, niebiańskie plaże, ziemskie piekiełko. Sporo pretensji i poważnych obietnic. Większość niespełnionych. W węgierskiej produkcji Hajdu Szabolcsa, eklektyczna konwencja nie niesie ze sobą żadnych dodatkowych sensów. Niczego nie określa, do niczego nie odsyła, nic nie znaczy. Odpał dla odpału, odjazd dla odjazdu – surrealistyczny koszmar, chwilę później kino społeczne i musicalowe harce – pusta forma, zużyte znaki. "Ważny jest wydźwięk metaforyczny, który pośrednio odnosi się do sytej inteligencji Zachodu, której otępiałe zmysły trzeba pobudzać radykalnymi środkami. To metaforyczne rozdroże, symbol skali inflacji i pustki w świecie sztuki i kultury." Jasne, a świstak siedzi i kręci z piasku bicz.
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu